HORECA EXPO portalik24 750x150 px

Mobilne Planetarium UFOLUDKI

baner 750x110

Prawdziwie i śmiesznie

Salwy śmiechu na widowni Sceny Teatralnej w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu w trakcie spektaklu, a na koniec owacja na stojąco - tak w piątek (29.12) publiczność przyjęła przedstawienie warszawskiego Teatru Capitol, farsę Johnniego Mortimera i Briana Cooke'a „Kiedy kota nie ma..." (Man About the House) w reżyserii Andrzeja Rozhina.

1647

Akcja jest nadzwyczaj prosta. Małżeńskie „skoki w bok" to wszak temat niejednej sztuki. Trudność polegała na przestawieniu priorytetów. Nie chodziło rzecz jasna o tworzenie głębi psychologicznej postaci, lecz raczej o wiarygodne pokazanie ich charakterów, bo na tym właśnie zasadza się specyfika gatunku. I z tego cała szóstka obsady wywiązała się bez zarzutu.

Jest także rzeczą zasadną, że brytyjską komedię sytuacyjną wystawił właśnie Teatr Capitol z Warszawy. Oryginalny tekst sztuki został uzupełniony opracowaniem muzycznym Agnieszki Putkiewicz. A właściwie należy raczej powiedzieć: wzbogacony. Akcenty muzyczne zostały wprowadzone jedynie jako przerywniki czy ozdobniki, lecz trafnie puentują poszczególne sceny, a nawet bywają swego rodzaju komentarzem do przedstawianych wydarzeń.

0003H

Efekt sceniczny zależy od kondycji aktorów. Mamy więc safandułowatego pantoflarza i nieudacznika George'a Ropera (w tej roli świetny Jacek Lenartowicz) i jego sfrustrowaną erotycznie żonę Mildred (znakomita Katarzyna Skrzynecka), nałogowego kobieciarza Humphreya Pomfreya (dobry Piotr Zelt) i oziębłą snobkę Ethel (Cynthja Kaszyńska), czerpiącą ile się da z życia wyzwoloną Jennifer Frazer (Roksana Szmigiero) i neurotyczkę Shirley, która nieoczekiwanie przeistacza się w najprawdziwszego wampa (Aleksandra Grzelak - brawa za tę przemianę). A więc postacie dla farsy wręcz archetypowe. Wszyscy artyści nie tylko wypadli w swoich rolach wiarygodnie, lecz też nasycili je autentyczną vis comica.

I079

Angielska farsa „Kiedy kota nie ma..." (w przekładzie Klaudyny Rozhin, ze scenografią i kostiumami Joanny Pielat-Rusinkiewicz) jest kolejną propozycją sceny w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu dla widzów spragnionych beztroskiej zabawy. Temat podglądania małżeńskiej alkowy, ale w sposób klasycznie dowcipny i nie do końca brukowy, Johnnie Mortimer i Brian Coake (sprawdzona spółka autorska) opanowali do perfekcji. Czego trzeba więcej do spełnienia obietnicy beztroskiego wieczoru?

Foto: Teatr Capitol

Znajdż nas na Facebooku

Tematy Pokrewne

 

Google+