W niedzielę (10 grudnia) w Teatrze Zdrojowym im. Henryka Wieniawskiego w Szczawnie–Zdroju wystawiono gościnny spektakl „Kolację na cztery ręce" Paula Barza w przekładzie Jacka Burasa i reżyserii Piotra Dąbrowskiego. To historia muzyczno-kulinarnej konfrontacji dwóch najwybitniejszych muzyków baroku: Jana Sebastiana Bacha i Fryderyka Haendla w formie słodko-gorzko-kwaśnej komedii.
Paul Barz w swoim debiutanckim dramacie „doprowadził do spotkania" dwóch największych kompozytorów XVIII wieku w Hotelu Turyńskim w Lipsku w roku 1747. Choć Jan Sebastian Bach i Jerzy Fryderyk Haendel nigdy nie mieli okazji bliżej się poznać. Niewątpliwie słyszeli nawzajem o swoich osiągnięciach, ale prawdopodobnie to Haendel unikał konfrontacji. Bach zajmował wówczas stanowisko kantora w lipskim kościele św. Tomasza; Haendel mieszkał w Londynie opromieniając swoim blaskiem całą Europę, pobierał największe gaże jako muzyk w tamtych czasów. Barz, krytyk i muzykolog niemiecki, wyimaginował sobie rozmowę rówieśników (obaj urodzili się w 1685 roku) i wielkich umysłów epoki.
W saloniku Hotelu Turyńskiego w Lipsku przybyły z Londynu Jerzy Fryderyk Heandel czeka z proszoną kolacją na swego gościa, Jana Sebastiana Bacha. Niebawem do wykwintnie zastawionego stołu oraz do ... klawesynu zasiądą dwaj giganci muzyczni baroku. Na stole stoją szparagi, pasztet, pieczony kapłon, homary, karczochy, baranie kotlety, marynowane borowiki, świeże smardze, opodal przednie wina, likiery, szampan. Dla Heandla to codzienność, dla Bacha - niemal abstrakcja. Heandel opowiada o światowych trendach, salonach, spotkaniach z koronowanymi głowami. Bach może zaoferować historię udręk i biedy źle opłacanego kantora, który musi wykarmić liczną rodzinę. O dziwo, obaj są o siebie zazdrośni, obaj mają poczucie zmarnowanego życia. Jeden pożąda chwały i bogactwa, drugi oddałby wszystko za geniusz muzyczny swego rozmówcy.
W spektaklu zderzają się dwa indywidua, dwa różne temperamenty, dwie skrajne postawy wobec życia, twórczości, polityki. Kolacja mistrzów przeradza się w błyskotliwe, pełne napięć, skrzące się dowcipnym dialogiem, przejmujące studium psychologiczne. Ambicje, kompleksy, zawiść, ale też prawdziwe cierpienie, pasja i radość tworzenia składają się na barwne, porywające portrety dwóch genialnych kompozytorów.
Była to wspaniała partytura aktorska. Osie konstruujące obie postacie doskonale się przecinają. Najpierw górą jest Haendel - świetny Mirosław Zbrojewicz - pewny siebie, butny, niekiedy nawet chamski. Ale w miarę upływu czasu, zjedzonych potraw, wypitego wina coraz agresywniejszy i pewniejszy staje się Jan Sebastian Bach – dobry w tej roli Piotr Dąbrowski, czy jak chętnie przekręca jego nazwisko partner – Pach. Jedyna drugoplanowa rola w tym spektaklu Sławomira Popławskiego (Jan Krzysztof Schmidt), również na wysokim poziomie.
OGLĄDAJ NAS NA TELEFONIE I TABLECIE - ZOBACZ JAK PROSTE JEST DODAWANIE I PRZEGLĄDANIE OGŁOSZEŃ na portalik24.pl
Copyrights. All rights reserved portalik24.pl